11 grudnia - ostatni dzień

Właściwie - pół dnia, a zatem - już bez jakiś dalekich wypraw - jedynie obserwacja ulicy w pobliżu hotelu:









co to jest?????? Takie wkładki dogębowe kojarzą mi się z przymiarkami, z dostosowywaniem ich do konkretnej gęby, wiec co tu jest sprzedawane?
No i intryguje mnie ten podłużny element z "części amuletowej" (?) - po prawej u góry






















Poonsak zaczyna dekorowac dom na święta


I to by było na tyle.
Po poludniu Poonsak zawozi nas na lotnisko.


ŻEGNAJ TAJLANDIO.

5 komentarzy :

  1. Jedzenie prosto z ulicy... niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam zdjęcia reportażowe. Takie prawdziwe. A jeśli wiem, że są robione przez osobę mi znaną i gwarantującą ich prawdziwość, to uczta dla oczu i zmysłów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brytusia, stragany jedzeniowe na ulicy sa powszechne - chyba w całym Bangkoku, w całej Tajlandii. A może to ogolnoazjatycka cecha.I wszystko, co serwowane - pyszne.
    Thuria - dziekuje - ot - takie pstryki :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Boska wycieczka!!! Dzieki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stardust - było bosko. To największa nasza wyprawa, bardzo treściwa z wieloma emocjami różnego rodzaju. Miło mi, że oglądanie relacji też się spodobało.

    OdpowiedzUsuń